Jesień to czas zbiorów ziół i owoców. Zapobiegliwe gospodynie przygotowują jeszcze ostatnie przetwory, a co poniektórzy zapobiegliwi gospodarze poczuwszy w sobie ducha przodków zalewają, filtrują, dosładzają… jednym słowem produkują nalewki.
Nalewki to inaczej wyciągi z owoców, przypraw korzennych, kwiatów lub ziół, powstające w wyniku zalania tychże mocnym alkoholem (najczęściej rozcieńczonym do ok. 70% spirytusem). Są jednym z jednym z najbardziej tradycyjnych polskich produktów, dawniej w każdym szanującym się magnackim czy nawet mieszczańskim domu stały rzędy butelek wypełnionych przepysznymi nalewkami sporządzanymi według receptur przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dziś nalewki można kupić w każdym sklepie monopolowym, jednak nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że z prawdziwymi „nalewkami babuni” nie mają one zbyt wiele wspólnego. Warto więc pokusić się o sporządzenie choćby kilku butelek prawdziwej nalewki, aby potem w długie jesienno – zimowe wieczory móc delektować się smakiem i aromatem prawdziwie „staropolskiego” specjału.
Nalewki, oprócz swych niewątpliwych walorów smakowych, mają także działanie lecznicze. Zawarte w owocach i ziołach substancje pomagają na przykład przy przeziębieniach, niestrawności, poprawiają odporność i rozgrzewają. „Lecząc” się przy pomocy nalewek nie możemy jednak zapominać, że to mimo wszystko alkohol, i to dość mocny (zazwyczaj ok. 40-45%), więc obowiązuje nas umiar w ich spożywaniu.
Aby przyrządzić dobrą nalewkę, musimy dysponować możliwie najlepszej jakości surowcami: spirytus kupujemy w sklepie, a owoce, kwiaty lub zioła zbierajmy w miejscach oddalonych od ruchliwych dróg i zwracajmy uwagę, aby były one w pełni dojrzałe i zdrowe. Jeśli kupujemy owoce na targu, wybierajmy te najświeższe i nieuszkodzone.
Nalewki przy wszystkich swoich zaletach mają jedną, niezaprzeczalną wadę: są trunkiem dla osób cierpliwych, bo ich wytwarzanie trwa niestety bardzo długo – aby osiągnęły pełnię swej mocy i smaku, muszą dojrzewać przynajmniej kilka tygodni, a niektóre nawet kilka lat. Obowiązuje tu podobna zasada jak przy produkcji win: im dłużej dojrzewają, tym są lepsze. Zazwyczaj po kilku tygodniach lub miesiącach (w zależności od przepisu) od zalania owoców spirytusem, trzeba je przefiltrować, gdyż w czasie dojrzewania wytrąca się w nich osad, który osiada na dnie naczynia. W tym celu należy bardzo ostrożnie przelać zawartość gąsiora lub słoja do innego naczynia, a pozostały płyn przecedzić przez bawełnianą watę lub po prostu papierowy filtr do kawy. Nalewki najlepiej przechowywać w naczyniach z ciemnego szkła, w ciemnych i chłodnych miejscach.
Z czego można przygotować nalewkę? Najczęściej robimy je z owoców ogrodowych, takich jak maliny, jeżyny, winogrona, wiśnie, śliwki, morele, brzoskwinie, pigwa, gruszki, porzeczki. Można także wykorzystać różnego rodzaju owoce dziko rosnące, np. dereń, dziką różę, głóg, żurawinę, borówki, czarny bez (zarówno owoce, jak i kwiaty), tarninę, jarzębinę. Doskonałe i bardzo zdrowe są nalewki ziołowe: miętówka, jałowcówka czy - to chyba tylko dla zielarzy – piołunówka. W okresie, gdy nie mamy do dyspozycji świeżych owoców czy ziół można przygotować nalewki na miodzie (miodówka, krupnik) lub karmelu. Obecnie coraz popularniejsze w naszym kraju stają się nalewki robione z owoców południowych: pomarańczy, cytryn, mandarynek, grapefruitów czy ananasów. Nie zapominajmy też o tradycyjnych staropolskich orzechówkach czy żubrówkach. Możliwości, jak widać, jest bardzo dużo, bo do przyrządzenia nalewki nadają się także owoce suszone (warto spróbować - ze śliwek suszonych otrzymamy napój bardzo podobny do koniaku), a nawet… kawa (zwłaszcza w połączeniu z cytryną lub pomarańczą).
Słodkie, półsłodkie czy wytrawne – wszystkie nalewki mogą być atrakcją na niejednym towarzyskim przyjęciu, spotkaniu rodzinnym czy nawet romantycznym zimowym wieczorze we dwoje. Stanowią także świetny, oryginalny prezent - zwłaszcza, gdy przyrządzimy je własnoręcznie. Ostatnio coraz głośniej mówi się o tym, że powinny one stać się polskim „znakiem towarowym” – takim, jak whisky dla Szkocji czy szampan dla Francji. Na pewno mogą przyciągnąć do naszego kraju wielu smakoszy wybornych trunków, a my korzystajmy z tego, co mamy i doceńmy dobrodziejstwa staropolskiej kuchni – a raczej „piwniczki”.
Babà jest pochodną ciasta rosnącego na naturalnych drożdżach, typowego dla polskiej tradycji ludowej. Uważa się że odmiana ta została wprowadzona na życzenie Gerolamo Baby, osiemnastowiecznego króla Neapolu, który był wielkim wielbicielem słodkości. »